Wybitny paszkwil na Polskę i Polaków, ale przede wszystkim na życie w ogóle, film "Dzień świra" kończy się, jak wiadomo, pamiętną sceną modlitwy mieszkańców warszawskiego blokowiska za bliźniego:
zanim głowę do snu złożę,
modlitwę moją zanoszę
Bogu Ojcu i Synowi:
Dopierdolcie sąsiadowi!
Dla siebie o nic nie wnoszę,
tylko mu dosrajcie, proszę.
itd.
Paszkwil ma swoje prawa i gdyby mnie kto pytał, powiedziałbym, że aż tak źle nie jest... Nie mam wroga w sąsiedzie i vice versa, i to samo powiedzieć mogą zapewne rzesze rodaków.
Nasi sąsiedzi są naszymi dobrymi znajomymi - były imprezki, jakieś wspólne działania itp. To samo pamiętam z bloku rodzinnego w czasach młodości. Z drugiej strony - dosłownie i w przenośni - mieszka jakiś nieznany nam facet (za ścianą, ale z dostępem od innej klatki), który ma zwyczaj popalać na balkonie, "ananas leci smród". Cóż, więc jednak może coś jest na rzeczy...
Wielowariantowa legenda miejska, czy jak to nazwać, została mi ongiś przedstawiona w następującym brzmieniu:
Pewien gość za czasów PRLu skorzystał ze środków psychodelicznych. W trakcie tripu doznał iluminacji i objawiony mu został sens wszechrzeczy. Olśniony, by nie umknęła mu ta wiedza, zapisał esencję poznania na karteczce i odpłynął w sny. Pomny wrażeń z minionej nocy, nazajutrz chciwie sięgnął po zapiski. Widniały tam jednak tylko dwa słowa: SĄSIAD SKURWYSYN.
To z kolei jako żywo przywodzi na myśl legendę herbową znaku Jelita, godła m. in. rodu Zamoyskich, od której bierze się jego dewiza. Oto rycerz Florian Szary doznał ran w bitwie pod Płowcami - trzy krzyżackie kopie wypruły mu flaki, skąd nazwa herbu i jego wizerunek. Po walce zastał go leżącego na pobojowisku król, który z troską spytał swego rycerza, czy bardzo cierpi. To mniey boli - odparł wojownik - niż sytuacja z sąsiadem, jakiego mam. A jest to sąsiad skurwysyn.
A zatem mamy do czynienia z czcigodną, staropolską tradycją... "Pan Tadeusz", "Zemsta", "Paweł i Gaweł", "Sami swoi"... "Sąsiedzi" Grossa... Wiem, przegiąłem. Lepiej "Sąsiedzi" - czyli Pat a Mat ("A je to") z czeskich filmików.
Właśnie - jak jest za granicą?
Otóż mieszkając przez czas jakiś za niąż - było to nad morzem - natknęliśmy się w czasie spaceru na pływające w wodzie wiklinowe (a może rattanowe) fotele, o:
Sąsiad sąsiadem, ale sąsiadka jaka bywa niebezpieczna! Mialam ci taką wiele lat, ktora przynosila mi resztki z obiadu, bo nagotowala za duzo, wiec co sie ma marnować... I opowiadala niestworzone rzeczy o innych mieszkancach bloku, pilnie obserwujac moje reakcje. Na wszelki wypadek wszystkiemu sie dziwilam, poddawalam wątpliowść, sugerowalam ze nie znam, nie interesuje się, ostatecznie okazywalo sie, że i ona nic nie wie. Straszna baba, a ja bylam mloda i kulturalna, nie umialam jej zatrzasnąc drzwi przed nosem. Dziś bym potrafila 😁
OdpowiedzUsuńJuż nie jesteś kulturalna?? Ale słusznie postępowałaś. Bo tak w ogóle to też trochę inna kategoria, albo podkategoria: sztuka radzenia sobie z wariatami... Trudno czasem wypracować strategię - nie wiadomo, czy dana będzie skuteczna, czy przeciwnie - rozsierdzi.
UsuńZ sąsiedzkim pozdrowieniem.
Poznałam słowo 'asertywność';)
UsuńAsereje!
UsuńSąsiad sąsiadowi sąsiadem ;-)
OdpowiedzUsuńYeti yeti yeti.
Usuń