W przyjemnej wypoczynkowo okolicy, pośród lasu, tkwi zamek Reinhardstein.
Nazwa ta wskazuje, że znajdujemy się już na pograniczu językowym francusko-niemieckim Belgii.
W kraju tym, nawiasem mówiąc, jest siedem (za)rządów: rząd Flandrii, rząd Walonii, rząd Brukseli, rząd wspólnoty francuskojęzycznej, rząd wspólnoty niderlandzkojęzycznej, rząd wspólnoty niemieckojęzycznej. No i rząd centralny, którego zresztą czasem nie ma, bo się nie ukonstytuował (rekord: 535 dni, ale, widać, nie jest niezbędny w takich okolicznościach).
Droga do zamku - co częste w niepłaskich obszarach - prowadzi pod górę. W pewnym momencie dany jest wybór: można podążać ścieżką, lub wspinać się po klamrach, łańcuchach itp. w górę wodospadu.
Oczywiście korzystamy z tej drugiej drogi.
Po drodze następują interesujące atrakcje, wybitne widoki i ciekawe spostrzeżenia skutkujące zamoczeniem się w wodach wodospadu.
U szczytu czeka jednak niespodzianka: źródło siklawy bije spod mikrogmachu natury utylitarnej.
Jedyna nadzieja, że nikt nie korzystał z urządzenia w czasie naszych swawolnych kąpieli w naturalnym prysznicu (i dolnopłuku, jak się okazuje).
W takiej sytuacji, patrzymy tylko na zasadniczą część zamku z zewnątrz i, przyzywani przez zew przyrody, podążamy w dalszą drogę, która wiedzie ku Wesołym... pardon, Wysokim Bagniskom.
O tych zaś w- nieokreślonym -krótce.
Bardzo ładna siklawa. Ale muszę nadmienić w formie erraty, że Flandria i wspólnota niderlandzkojęzyczna mają jeden rząd (z panem premierem o jakże wdzięcznym nazwisku Bourgeois), co zmniejsza ilość tych ciał z numerologicznie idealnej siódemki do zupełnie trywialnej szóstki. Ehhh.
OdpowiedzUsuńwidocznie były reformy :-)
UsuńMyslisz, że w otmętach tegoż, ekskrementy mogłyby, hm?!
OdpowiedzUsuńZamek przegrywa z taką atrakcją:)
panta rhei.
Usuń... a gówno najszybciej, wybacz dosłowność:(
Usuń:)
ale gówno płynie zawsze z prądem, jak głosi mądrość ludowa.
UsuńSpadłabym na amen.
OdpowiedzUsuńcelowo?
UsuńNie, mój błędnik by o to zadbał;)
Usuńto go wymień.
UsuńPrzypomniało mi się jak kiedyś szłam po drabinkach w górę wodospadu. No nie był to duży wodospad, ale jednak. A było to w Słowackim Raju 20 lat temu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
to też nie był duży wodospad, a do Słowackiego Raju chętnie bym kiedyś. trafił...
UsuńChyba nie takie u nich burżła, skoro wodospad służy jako klop...
OdpowiedzUsuńjest zamek, jest dansker.
UsuńJa bym poszła chętnie, ale na taplanie się w fekaliach nie mam za bardzo ochoty. Co innego nie wiedzieć :) i pójść.
OdpowiedzUsuńO.
kto by miał? =:-o
Usuńnikogo tam nie było - na szczęście.