16 listopada 2012

"Wilcza góra"

Przez przerzedzony lasek widać było Wilczą Górę.
Z jej zboczy osuwały się rzadkie, białawe mgły. Tylko sam szczyt czerwieniał od słońca jak roztopiona miedź. [1] (…) Teraz sterczą nagie, białe, tylko gdzieniegdzie w zagłębieniach pociemniałe od mchów i porostów zęby skalne. Z daleka Wilcza Góra przypomina zębaty grzbiet ichtiozaura.  [2]  Kto wie, czy po niej nie chodziły te gady? Pan Sądej opowiadał, że jest bardzo stara, starsza od Tatr, ma przeszło dwieście milionów lat. Kiedyś, nim starły ją lata, była wielka i potężna. Ale i dziś jest wysoka. Kawał świata stąd widać. Zaraz blisko leży wieś Miedziane Pole [3], a dalej w bok na północ – Wilczków [4]. Z drugiej strony, w samym dole widać stalową konstrukcję nowego szybu, a przy niej małe jak pudełka budynki kopalni [5]. Dalej ciągną się wzgórza, niektóre lesiste, inne gołe. A na samym horyzoncie sterczy góra z ruinami zamku na szczycie [6]. (…)

W pewnej chwili kopnięta przez któregoś piłka przeleciała nad głowami chłopców i poszybowała prosto w kierunku, gdzie czernił się otwór Dzikiego Szybu [7]. (…)






"Księga urwisów" Edmunda Niziurskiego była ukochaną książką mojego dzieciństwa. I pewnie pierwszą "poważną" powieścią, jaką przeczytałem. Nie licząc wcześniejszych (niepoważnych) książeczek. Było to w wakacje po II klasie podstawówki. Potem przyswoiłem więcej z dorobku tego autora, ale chyba tylko tę przeczytałem... jakieś kilkanaście razy.

A przecież debiut powieściowy Niziurskiego to jak w mordę strzelił przykład socrealizmu w literaturze, chociaż przeznaczony dla dzieci. Jest walka o spółdzielnię produkcyjną (kołchoz) i wredny kułak, który temu dziełu pragnie przeszkodzić. Jest współzawodnictwo i budownictwo (socjalistyczne) oraz nowoczesne narzędzia propagandy (gazetka szkolna). No i jest wreszcie zimnowojenna szpiegomania: gdzieś tam czai się dobrze zakonspirowany szpieg albo wręcz dywersant, na zlecenie wiadomych sił starający się zaszkodzić ludowemu państwu. Trzeba być czujnym!

Lecz cóż z tego, jeżeli poza tym jest świetnie napisaną, wielowątkową powieścią obyczajowo-sensacyjną?
Propaganda jest tłem a nie celem, nowy "ład" komunistyczny jest kanwą opowieści a nie jej bohaterem...
Co do mnie - nic wtedy nie skumałem. Spółdzielnia produkcyjna? Przecież na wakacjach jeździło się do "gieesu" po zakupy, więc pewnie to chcieli zakładać... Dywersant? Był wcześniej folksdojczem, więc to zdaje się jakieś niedobitki hitlerowców... Przodownicy, bumelanci? Kułak? Eeee...?
Jakoś szczęśliwie byłem zaimpregnowany na ideolo zawarte w książce.
Zresztą sam Niziurski mówił potem, że jego utworowi pretorianie socrealizmu zarzucali "fideizm": bo ktoś "podobny był do Świętego Mikołaja", bo sekretarz gminny mówi "Idźcie z Bogiem" itd itp.

Po latach - zachowując sentyment dla "Księgi Urwisów" - chylę czoła przed Autorem przede wszystkim za dwie powieści, które polecić można z czystym sumieniem i starszym dzieciom, tym kilkudziesięcioletnim: "Sposób na Alcybiadesa" i "Siódme wtajemniczenie". To jest literackie mistrzostwo świata! Suspens, pomysł, przewrotność, wnikliwość psychologiczna, realizm - zwykły, a chwilami i ten magiczny. Wreszcie, co w końcu w życiu najistotniejsze: kapitalne poczucie humoru!

W tej kategorii przodują zresztą z kolei "Niewiarygodne przygody Marka Piegusa", które również chętnie postawiłbym na literackim podium. Niestety, końcówka trochę siada, i sprawia wrażenie stworzonej zbyt niedbale wobec początku... Ale wspaniała wirówka nonsensu zawarta w książce mało ma równych w znanej mi literaturze.

"Marek Piegus" wraz z "Alcybiadesem" stanowią na dodatek powieści arcywarszawskie, przez co również bliskie są sercu.

"Księga Urwisów" też dzieje się w realnej scenerii, aczkolwiek skrytej pod kryptonimami. "Wilcza Góra" tak naprawdę nie nazywa się Wilczą Górą, "Wilczków" nie jest Wilczkowem, "Miedziane Pole" Miedzianym Polem... Lecz wystarczy rzut oka na mapę regionu świętokrzyskiego, żeby zlokalizować miejece akcji i jego prawdziwą toponomię. Zawsze - odkąd sam tego zdemaskowania dokonałem - chciałem tam trafić, ale  wciąż było nie po drodze...

Aż wreszcie udało się! I to o tej samej porze roku, w której dzieje się akcja powieści. Szczegóły topograficzne - jak widać - też się zgadzają. Poza tym wszystkim "Wilcza Góra" jest bardzo miejscem malowniczym i atrakcyjnym turystyczno-krajoznawczo. Trzeba będzie jeszcze kiedyś tam wrócić.

Nie wstydzę się afektacji do twórczości Edmunda Niziurskiego. Dość rzec, że wspomniałem ją, pamiętam, w wypracowaniu maturalnym (twórczość, nie afektację). To prawda, że w dużym stopniu jest to literatura dla chłopców. Sam autor to przyznawał, ale tłumaczył też faktem, że sam był kiedyś chłopcem, a nigdy nie był dziewczynką... Sprawiedliwości jednak zadość - dla dziewcząt (?) jest pisarstwo Małgorzaty Musierowicz.
Ale jeśli pominąć otoczkę obyczajową - pozostają uniwersalne treści dla każdego, niezależnie od płci i wieku, podane w atrakcyjnej formie fabularnej.

Szkoda tylko, że - podobnie jak wspomniana wyżej autorka (albo cała masa niegdyś dobrych zespołów rockowych) - pisarz nie powstrzymał się we współczesnych czasach przed odcinaniem kuponów od swoich znanych i uznanych osiągnięć...
Trzeba wiedzieć kiedy przestać. No ale z drugiej strony rachunki za gaz też trzeba opłacić.


W ramach bonusu - panoramka z "Wilczej Góry".





18 komentarzy:

  1. Bardzo ładne miejsce, istotnie - ja na razie byłem tylko na Wilczym Dole na Kabatach. Niziurskiego bardzo lubiłem, ale nie wiem czemu akurat "Księgi urwisów" nie przeczytałem. Natomiast zaczytywałem się w "Klubie włóczykijów" i "Awanturach kosmicznych", lubiłem także "Sposób na Alcybiadesa".

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha, count me in! Niziurskiego z Nienackim do spółki czytałżem na zmianę. Akurat Księgę Urwisów przeczytałem po "trylogii odrzywolskiej", więc już mnie tak nie zachwyciła, ale faktem jest, że oprócz obowiązkowych wtedy wtrętów nt. spółdzielni, jest tam mnóstwo trafnych obserwacji szkolnych i ludzkich. I też chciałem zawsze oblookać Wilczków i okolice, choć i tak chyba bardziej Odrzywoły. Które oczywiście także nie są tymi Odrzywołami.

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja się tylko bawiłem w słoniu z Piegusa.
    Zarosło tam dzisiaj i śladu po nim, ani po dechach, gdzie się na hulajnogach jeździło, żadnych :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Marcin -> "Klub włóczykijów" trąci lekko tzw. smrodkiem dydaktycznym jako agitka turystyczno-krajoznawcza. ale z gracją zrobiona ;-)

    IamI -> jest jeszcze "Niekłaj", ale to już chyba nie ma odpowiednika w tak konkretnej rzeczywistości topograficznej.

    Weldon -> też pamiętam bielański plac zabaw i słonia. ale, jak już tu pisałem: nie był "z dykty" a z blachy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Aaa... właśnie - nie wiesz może, jakie miasto tak naprawdę było Odrzywołami? Bom ciekawy niezmiernie, a w zagadkach jestem tylko przeciętnym odgadywaczem - wiem, że widziałem, tylko zwykle nie mogę skojarzyć z konkretnym miejscem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. sądzę, że to też kompilacja bytów: może Kielce + coś jeszcze.

      Usuń
    2. Pamiętam, że miałem podejrzenia o zaczerpnięcie pewnych szczegółów geograficznych z Katowic, gdzie Niziurski zdaje się studiował czy pracował. Bo tam jest dzielnica Zarzecze i ogródki kolejarzy. A stary browar może być praktycznie wszędzie. Tylko most musiał być skądinąd, bo porządnej rzeki to ani w Katowicach ani w Kielcach raczej niet. Może z Krakowa?

      Usuń
    3. musiałbym soboie odświeżyć ze szczególnym uwzględnieniem szczegółów i względów topograficznych, tak jak "Księgę Urwisów" do tego wpisu ;-)
      górnośląskie realia są na pewno w "Siódmym wtajemniczeniu".

      Usuń
    4. Ano właśnie - pewnie jest wszystkiego po trochu - trochę Katowic, trochę Kielc, i może trochę Warszawy?

      Usuń
  6. Księgi Urwisów nie pamiętam, nawet nie wiem, czy czytałam. Za to Sposób na Alcybiadesa to była jedna z moich ulubionych książek. Jest genialna.
    O.

    OdpowiedzUsuń
  7. O! Ja ani pani Musierowicz, ani pana Niziurskiego - jakiś odmieniec jestem :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zawsze można nadrobić.

      Usuń
    2. eee:) za stara jestem! A książek nie_przeczytanych stos i tak wciąż rośnie - bezlitośnie rośnie :( Kto to w ogóle wymyślił taką krótką dobę !!! ?

      Usuń
    3. no coś w tym jest, na dodatek internet zabiera trochę czasu, który normalnie możnaby przeznaczyć na lektury... he.

      Usuń
  8. Ponieważ jako mała dziewczynka marzyłam, aby w przyszłości zostać Indianinem, mogę się przyznac, że Niziurskiego czytałam, ale wybacz - niewiele pamietam, najwyraźniej poszłam w innym kierunku...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kowboja?
      ale Nizurski i Indianie? chyba już bardziej Bahdaj ;-)

      Usuń
    2. A tam, jedno i drugie męska rzecz;)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...