Jak dotąd nie pokazywałem tu szczytowych osiągnięć gatunku, do których niewątpliwie należy zaliczyć kamienne wizerunki dwóch ostatnich Jagiellonów z całą towarzyszącą im wybitną oprawą rzeźbiarsko-architektoniczną. Ale też na razie się nie zanosi. Po pierwsze widziałem je raz, i to dość dawno; po drugie - potrzebny byłby pewnie lepszy sprzęt fotograficzny i podobnie profesjonalne okoliczności (statywy, rusztowania, reflektory); po trzecie wreszcie - zdaje się, że byle kto w katedrze wawelskiej pstrykać fotek nie może - trzeba pewnie starać się o dyspensę tudzież imprimatur u samego biskupa, być może samego Rzymu.
Pochlebiam sobie natomiast, że kierowany tym dość niszowym hobby, zdołałem wyśledzić dość niszowe (czasem dosłownie) przykłady tej gałęzi sztuki, których nie omieszkałem w blogu wywieszać. Część jeszcze czeka w kolejce. Wiem też o co najmniej podobnie licznej grupie tych zabytków, których jeszcze nie zdjąłem (fotograficznie, rzecz jasna). Albo do nich jak dotąd nie pielgrzymowałem, albo przeciwnie - zrobiłem to, ale zastałem na miejscu drzwi zamknięte.
Najprzyjemniej, gdy nagrobek taki zaskoczy wpadając w oko niespodzianie przy okazji odwiedzin w jakimś zabytkowej świątyni, jak to na przykład było z wyżej wlinkowanym przypadkiem pęcickim.
Dziś, korzystając ze sprzyjających okoliczności, przedstawiam podobnie bliski w orbicie stolicy okaz nagrobka renesansowego (może drugi w kolejności pod tym geograficznym względem) - czyli rzeźbę z Żelechowa.
Uwaga: Żelechowy okołowarszawskie są dwa - lewobrzeżny i prawobrzeżny. Ten drugi jest miastem, pod względem historycznym małopolskim i nigdy w nim jeszcze nie byłem. Ten pierwszy, czysto mazowiecki (gmina Żabia Wola, hmm), odwiedzałem zaś wielokrotnie.
Tam właśnie stoi skromny, a interesujący kościół o gotyckiej proweniencji; jak niejedna z mazowieckich świątyń w tym stylu, wzniesiony już w XVI wieku. Widać tę gotyckość w układzie przestrzennym, intensywnym oskarpowaniu z zewnątrz i żebrowanych sklepieniach wewnątrz (choć nie są to już sklepienia typowo gotyckie).
Z boku nawy, w otoczeniu całkiem nam współczesnej, choć już oldskulowej boazerii, znajduje się renesansowa płyta nagrobna. Denatem uwiecznionym w kamieniu jest (być może - jak zastrzegają katalogi zabytków) niejaki Kacper Miński (zm. 1562). Sam pomnik zaś pochodzi z lat 1570-1580.
Tradycyjne zbliżenie na rączkę.
I nóżkę. Dość stawołomnie wykręconą w manierystycznej manierze, w której przedstawiano naszych szesnastowiecznych przodków. Wraz z rycerskimi utensyliami.
Tradycja zacna, jak mawia pewien znajomy bloger 😊 zastanawiam się, czy aby nie mam w swoich zbiorach czegoś tematycznie zbliżonego; jakby co, odezwę się.
OdpowiedzUsuńPrzy okazji Wesołych Świąt.
nie wiem, czy nie pokazywałaś migawek z Janowca, wśród których mignęły jakieś sepulkralne renesansalia, przepraszam, renesansowe sepulkralia, ę?
UsuńO, masz pamięć 😁
Usuńhmmm ciekawa świątynia, taka przejściówka między gotykiem a renesansem z delikatnym posmakiem menieryzmu...
OdpowiedzUsuńcoś w tym guście.
UsuńO, Żelechów, znajomy kościół ze skrzynką w jałowcu. ;)
OdpowiedzUsuńbyłem w Żelechowie, byłem nawet w jałowcach, ale na skrzynkę się nie natknąłem.
UsuńCiekawe czy miał istotnie taką rzymską fryzurkę, czy mu tylko taką wyrzeźbili, można by sprawdzić, czy zachowało się zdjęcie dowodowe, może w Referacie Gabarytów.
OdpowiedzUsuńw ogóle ciekawe ile podobieństwa zachowują w sobie takie na przykład portrety. jeśli chodzi o wspomnianych Jagiellonów, to pewnie podobieństwo było - musiało być. ale jeśli chodzi o Kacpra Mińskiego, rzeźbionego 10 lat po śmierci, i którego artysta nawet pewnie nigdy nie spotkał... etc, itd.
Usuń