No więc znaleźliśmy się znienacka w czerwcu, u schyłku wiosny i w oczekiwaniu na wjazd lata. W gruncie rzeczy jeszcze dwa tygodnie tej krotochwili, kiedy wciąż dzień jest dłuższy od najkrótszego, a nie odwrotnie: krótszy od najkrótszego. Przepraszam, że powtarzam własne bon-moty, ale ten wydaje mi się szczególnie trafny - tak to postrzegam w trakcie długiej, szarej zimy - od końca września po kwiecień...
Jak napisała mądra osoba (i to na swoim blogu): wiosną wszyscy czują, że przed nimi jakaś przyszłość. Potem, jesienią, to złudzenie pryska, wiadomo, że mamy już tylko przeszłość.
Stękanie nad kruchością nasłonecznienia w naszych szerokościach i głębokościach geograficznych - w podtekście: nad ulotnością czasu, wątłością trwania i przemijalnością wszechrzeczy - to chyba (niestety?) lejtmotyw tego blogu. Po prawdzie to wszak "sad", więc niby dotyczy go cykliczność i odnawialność pór roku, ale... Sad świadomy świata wie także, co to łezka za utraconą młodością.
Co do kwestii ściśle pogodowych, to napotkałem nieoczekiwanie zupełnie podobne dąsy wobec naszego klimatu w jednej z zeszłorocznych lektur: w dziennikach Anny Iwaszkiewiczowej. Krótka to, ale bardzo ciekawa pozycja, jak i nietuzinkowe są postacie - autorki i oraz jej notorycznego małżonka...
Dygresje.
Tymczasem wiosna wciąż się wzdyma. Po czereśniowych, jabłoniowych, bzowych - tych fioletowych i białych, jak i tzw. czarnych (choć też białych), akacjowych, pojawiły się i moje ulubione kwiaty.
Ulubiona zupa: grochówka, ulubiony malarz: Goya, ulubiony kwiat: mak.
Przepiekna to forma życia, gdy kwitnie, czerwienią rzucająca się we znaki i ceniona dlatego od różnych impresjonistów.
Gdy człowiek był młodszy, to myślał sobie, że takie kwiatki to rosną zawsze; gdzie się nie pójdzie i kiedy, to będą. Szczerze mówiąc - w ogóle o tym nie myślał. Z biegiem czasu, coraz bardziej odnotowuje się jednak sezonowość i sekwencyjność różnych rozkoszy.
Więc teraz jest właśnie ta pora makowa. To ciekawa roślina. Pomińmy znane (innym) właściwości wyciągu z jej łodyg, czy czego tam, tzw. opiatów... Otóż maki rosną nie wszędzie. Wygląda na to, że głównie tam, gdzie pojawił się człowiek i co nieco zrył podłoże. Na przykład: na nasypach autostrady A1. Wzdłuż linii kolejowej przy dworcu Gdańskim w Warszawie mieście. Na hałdach gleby przy budowie trasy S8... Itp.
A gdzie indziej maków jak na lekarstwo (sic!).
Czasem znów uświadczyć można całe ich pola, jakby celowo sadzone (ale nie wyglądają jak roślina uprawna do ciast i dla p.t. narkomanów...).
I takie pole właśnie uświadczyłem ku własnemu ukontentowaniu:
Ulubiony kwiat: mak.
Bonus sezonowy: coś, co wygląda na zmasowane lądowanie obcych z kosmosu, a co jest tylko przejawem mechanizacji rolnictwa.
Dolina Utraty, wieś Parole. Cztery mile od Warszawy, krajoznawcza i egzystencjalna pustka, złudzenie i zapowiedź krajobrazów.
Bezmakowie.
A ja stękam, bo przestałem dostawać powiadomienia o komentarzach na maila. Czy to przez RODO?
OdpowiedzUsuńMoc wątków.
UsuńIm dluzej zyje, tym bardziej odczuwam, jak ulotna jest terazniejszosc, a przyszlosc w jednej sekundzie staje sie przeszloscia:(
A maki lubimy, bardzo; uprzedzajac pytanie, tak, ja i nie tylko:)
Twoje bon moty nie traca na trafnosci, mozesz powtarzac:)
odpowiadasz Marcinowi, więc się nie będę wtrącał.
UsuńMarcinowi odpowiem, że JUŻ zdążyłem stękać w związku z tym felerem pod poprzednim wpisem. skąd teraz mam wiedzieć, że ktoś napisał komentarz? można to jakoś przywrócić??
podejrzewam, że komórka firmy macierzystej musiała wykazać się jakimiś działaniami, wprowadzeniem jakichś innowacji, i wykrzesali z siebie to. coś gorszego i niepotrzebnego, ale nowego i potwierdzającego działanie a więc i uzasadniającego istnienie tejże komórki.
myślę, że tak działa większa część działów różnych firm wielu branż...
To bloger odpowiedzial Marcinowi, ja skomentowalam twoj wpis.
Usuńbez przerwy ulatujemy.
UsuńTo ja jeszcze odpowiem sobie i innym, że wlazłem w pomoc bloggera i jest stosowny wątek nawet, skwitowany tak:
UsuńBlogger is aware of this issue and is working on a fix.
a nie mówiłem? ;-))
Usuńzespół wykwalifikowanych inżynierów przystępuje do rozpoznania problemu, który sam stworzył.
Ciekawe, jak długo.
UsuńMąki i impresjonizm to mariaż idealny, z drugiej strony w tych polnych opiatów ilość homeopatyczna, więc potencjalni wybraniec/wybranka muz gdyby chcieli potencjał swej wyobraźni wzmóc musieli by sięgać po inne zioła. Bielunia na ten przykład, tyle że wtedy nie barwne impresje by tworzyli ale szare, przerażające wizje urojeń.
OdpowiedzUsuńtzw. bad trip. miałem taki, gdy musiałem pojechać na warszawski Gocław...
Usuńnie znam, ale współczuję...
Usuńcoś jak Tarnów.
UsuńSwego czasu cała ich masa rosła w Mościskach i to bliżej Warszawy, raptem 2 km od granicy z Radiowem ;)
OdpowiedzUsuńw Warszawie -jak nadmieniałem - też rosno. w 1993 fotografowałem je na polach wilanowskich, tylko pól tych już ni ma.
Usuń